⚝at Dailymotion⚝ Movie Nocna rodzinka


☆☆ ⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓

☆☆ STREAM%DOWNLOAD

☆☆ ☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼☼

 

Duration 1 Hours, 21Minutes; Luke Lorentzen; 390 votes; Creators Luke Lorentzen; Country Mexico; Info In Mexico City's wealthiest neighborhoods, the Ochoa family runs a for-profit ambulance, competing with other unlicensed EMTs for patients in need of urgent care. In this cutthroat industry, they struggle to keep their financial needs from compromising the people in their care.

Jedyne bezkrwawe rozwiazanie tego problemu to sterylizacja. Movie nocna rodzinkara. Uuuu. 😂. Ahh ta polityka. żałosne. 1 win & 1 nomination. See more awards » Show all | Edit Filmography Hide Show Actor (66 credits) 2019 Lowcy (Short) Guy with a dog Picnic Thick xenophobe 2018/III Bug Robert 2017 Diagnoza (TV Series) Jola's Husband 2015-2016 Singielka Patryk Grabski 2016 Bodo Grzegorz 2014-2015 Na sygnale Stefan Wichura - Kibole (2015)... Stefan Wichura 2014 Cold feet Bellwether Elvis Trashhh Philosopher Baron24 Sheikh's partner 2013 Ranczo Zwinek / Zawisek 2012 Galeria 'Znachor' (2012) 2007 Niania Shop Assistant Producer (2 credits) Self (2 credits).

Movie nocna rodzinka pl sezon. Paula mogła tylko przyjść i powiedzieć : elko elko trzy dwa zerko i do widzienia Kubie ale Kuba to wredna gnida!😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤😤. Movie Nocna rodzinka. J. wladcow' tego Wiktoria. Ajajaj aż zachciało mi się pograć w Simsy :DD. Kogo wciągneła fabuła tego klipu xD ⬇️. Movie Nocna rodzina. Movie nocna rodzinka pl. Dobry filmik, ale muzyka na końcu najlepsza ;D.

Zdradzać to nie ładnie💙💚❤💛💜💓💔💕💟💗💖👄💝💘💞szukam

Sie wyjebał xd. Tu będe co rok 2019 ✅ 2020 ✅ 2021 2022 2022. Movie nocna rodzinka pl sezon 13. Ile było trzeba czekać żebyś znowu rozjebał Bedi.

 

Znajomi, rodzina i stali czytelnicy bloga wiedzą, że naszą największą pasją są podróże, które nadają rytm całemu naszemu życiu. Nikt nas nie musi pytać, o czym marzymy, bo wiadomo, aby móc podróżować w nieznane dla nas zakątki świata. Dlatego, już za chwil kilka, będziemy odkrywać teren zupełnie nam kulturowo i geograficznie obcy – lecimy do Korei Południowej! Podobno Seul, czyli stolica Korei Południowej, to olbrzymia metropolia pełna strzelistych zbudowanych ze szkła i metalu wieżowców, idealnych do nocnej fotografii, a także piękne świątynie i pałace cesarskie, z których część wpisana jest na listę UNESCO. To także liczne muzea, niesamowite dzielnice, olbrzymie centra handlowe naszpikowane elektroniką i mocno aromatyczne targi z jedzeniem. Podobno poza stolicą, warto zajrzeć do tradycyjnych wiosek, gdzie można zobaczyć jak kiedyś żyli tu ludzie, wybrać się na wybrzeże, aby zasmakować owoców morza oraz doświadczyć, choć trochę przyrody w parkach narodowych. Do odwiedzenia okolicznych wysp czy trekking w górach, nie trzeba nas specjalnie zachęcać. Oprócz tego, będziemy chcieli zjeść oryginalne kimchi, rozglądnąć się za najnowszym modelem telefonu marki Samsung oraz spróbować zrozumieć skąd wzięła się olbrzymia popularność przeboju „Gangnam style”. Wszystko to, jak zwykle, będziemy chcieli zobaczyć, sprawdzić, spróbować, doświadczyć, sfotografować i opisać. Już teraz możemy oficjalnie odkryć karty nowej przygody. Mamy przyjemność poinformować Was, że bierzemy udział w kampanii “Podróże Marzeń z KLM”, koordynowanej przez Grupę Bloceania. W ramach współpracy z linią lotniczą KLM wybierzemy się do zupełnie dla nas nowego punku na mapie świata – lecimy zobaczyć jak wygląda Korea Południowa! Statyw, aparat, obiektyw, wężyk spustowy, filtry, karty pamięci, baterie – wszystko jest spakowane i gotowe. Jak zwykle w głowie pełno jeszcze nie uwiecznionych kadrów. Nie chcę zdradzać konkretnych planów (to nie w moim stylu), ale wiecie, że lubię nocną fotografię. Wielka metropolia – Seul pięknie prezentuje się na nocnych zdjęciach i nie mogę się doczekać, aby móc ocenić osobiście. Czy Korea Południowa okaże się idealnym kierunkiem dla fotografa? Już za moment to zweryfikuję. Tradycyjnie zapraszamy Was do wspólnej „wirtualnej” podróży. Na niniejszej stronie będą powstawały na gorąco, w trakcie podróży (zależnie od dostępności Internetu), kolejne “ zapiski z podróży” z Korei Południowej. To, co jedziecie z nami? Podróże marzeń KLM – kierunek Korea Południowa. Spis treści 1 2017-10-04, 20:33 Amsterdam – lotnisko Schiphol 2 2017-10-05, 15:11 Seul – lotnisko 3 2017-10-05, 20:10 Andong – angielski 4 2017-10-06, 10:10 Andong – Hahoe Village 5 2017-10-06, 17:01 Andong Maskdance Festiwal 6 2017-10-06, 18:22 Jedzenie – tasiemiec na patyku 7 2017-10-06, 00:12 Wyposażenie hoteliku 8 2017-10-07, 09:10 Andong – jedzenie: bibimbap 9 2017-10-07, 15:37 Gyeongju – włóczęga po mieście 10 2017-10-07, 19:37 Gyeongju – Wieczór w Donggung Palace 11 2017-10-08, 11:23 Bulguksa Temple 12 2017-10-08, 15:12 Seokguram Grotto 13 2017-10-08, 16:46 Jedzeniowe faux pas 14 2017-10-09, 10:00 W drodze z Gyeongy do Busan 15 2017-10-09, 14:42 Busan – jedzenie 16 2017-10-09, 22:42 Busan – idzie noc … 17 2017-10-10, 5:30 wschód słońca w Busan 18 2017-10-10, 12:00 lot na wyspę Jeju 19 2017-10-10, 13:00 Wyspa Jeju – Seogwipo 20 2017-10-11, 06:00 W stronę najwyższego wulkanu Korei Halla-San 21 2017-10-12, 12:30 Nurkowanie na wyspie Jeju 22 2017-10-12, 22:00 Korea Południowa i kosmetyki 23 2017-10-13, 11:00 Seongsan – nasze nowe miejsce 24 2017-10-13, 13:30 Manjanggul – jaskinia lawowa 25 2017-10-13, 18:00 Seongsan Ilchul-bong (Seongsan sunrise peak) 26 2017-10-14, 10:00 Wyspa Udo 27 2017-10-14, 18:00 Jedzenie z grila 28 2017-10-15, 6:00 W drodze na lotnisko Jeju 29 2017-10-15, 12:00 Seul 30 2017-10-15, 15:00 Seul – włóczenie się po dzielnicy Dongdaemun 31 2017-10-16, 11:00 Pałac Gyeongbokgung Palace, Seul 32 2017-10-16, 13:31 Bukchon Hanok Village, Seul 33 2017-10-17, 10:31 Namsangol Hanok Village, Seul 34 2017-10-17, 12:20 Namdaemun Market 35 2017-10-17, 13:00 Pałac Deoksugung Palace, Seul 36 2017-10-17, 20:00 Banpo Bridge 37 2017-10-17, 00:20 Z życia blogera… 38 2017-10-18, 10:12 Seul – przeboje z powodzią w pokoju i śniadaniem 39 2017-10-18, 23:14 Changgyeonggung Palace i Jongmyo Shrine, Seul 40 2017-10-19, 21:23 Seoul Incheon Airport (ICN) 41 2017-10-20, 05:23 Lotnisko Amsterdam Schiphol 42 2017-10-20, 21:14 Wrocław 2017-10-04, 20:33 Amsterdam – lotnisko Schiphol Po krótkim locie z Warszawy – wylądowaliśmy. Jesteśmy na dobrze nam znanym lotnisku Schiphol w Amsterdamie. Byliśmy tu już wcześniej podczas poprzednich podróży. Osoby, które podróżują z dziećmi, na pewno docenią mały plac zabaw z makietą samolotu i zjeżdżalniami, który podczas ostatniego lotu ratował nam życie – Nadia bawiła się, a my odpoczywaliśmy. Obecnie mamy zaledwie 2, 5 godziny na przesiadkę, więc jest chwila na złapanie wifi i nadanie informacji do domu, że wszystko jest ok. Za moment odlatujemy do Seulu. Amsterdam – przesiadka na lotnisku Schiphol. 2017-10-05, 15:11 Seul – lotnisko Lotnisko w Seulu przywitało nas pochmurną pogodą. Okazało się, że jedyne osoby, które rozmawiają po angielsku siedziały w informacji turystycznej. Poza tym miejscem jest słabo, źle, baaaardzo źle. Nikt tu praktycznie nie mówi w zrozumiałym dla nas języku. Już teraz czujemy, że Korea Południowa będzie nas mocno zaskakiwać na każdym kroku. Plan był taki, że chcieliśmy się przemieścić od razu w głąb kraju, na południe do miasteczka Andong. Kupiliśmy bezpośredni bilet z lotniska do miasta. Wielki, wypasiony autobus, z mnóstwem miejsca na nogi, regulowane oparcia rozkładały się prawie do pozycji leżącej. Mega zaskoczenie – w autobusie jedziemy tylko my i kierowca. Autobus relacji lotnisko Incheon – Andong tylko dla nas:). Bardzo wygodne, rozkładane fotele po 3 w jednym rzędzie. 2017-10-05, 20:10 Andong – angielski Stoimy przed drzwiami knajpki, na szyldzie której widzimy jedzenie. Nagle podchodzi do nas młoda Koreanka i mówi – “Kluski”. Odwracamy głowy w jej stronę i robimy wielkie oczy. Ponownie do nas się zwraca i z jej ust wydobywa się coś, co przypomina „chruściki”. Robimy jeszcze większe oczy, więc ona już teraz na prawdę mocno się skupiła i mówi “croze”. No i wszystko się wyjaśniło. Chciała nam powiedzieć, że ta knajpka jest “Closed”, czyli zamknięta:). Jesteśmy w Korei zaledwie kilka godzin, a poza panią w Informacji turystycznej zupełnie nikt tu nie mówi po angielsku, a 99, 99% napisów jest zapisana przy użyciu koreańskiego alfabetu (“krzaczków”), który zupełnie nic nam nie mówią. Jedzenie uliczne w Andong Poszliśmy jedną z głównych ulic miasta, gdzie miało być jedzenie. Knajpek wiele, a w większości dają to samo: kurczak smażony w specyficznym sosie z jakimś bliżej nieokreślonym makaronem i niewielką ilością kapusty. Nie pytajcie nas jak to się nazywało, bo próbując to ustalić dostaliśmy wizytówkę knajpki, po czym poddaliśmy się. Porcja jak dla drużyny piłkarskiej, mimo iż próbowaliśmy pani wytłumaczyć, że ma być “small”. Cała obsługa oraz wszyscy goście mieli z nas niezły ubaw, gdyż zupełnie nie radziliśmy sobie z używaniem cienkich metalowych, płaskich pałeczek. Jedzenie non stop nam uciekało. Po kilkunastu minutach sympatyczna pani myjąca stoliki uratowała nas przynosząc 2 widelce:). Oj będzie się działo:). Nie wiem czy tak jest wszędzie, lecz w knajpce, w której jedliśmy i we wszystkich, które widzieliśmy je się siedząc na podłodze:). Aktualizacja: Danie nazywało się Andong Chicken Pierwsze jedzenie w Korei:) – było całkiem smaczne – Andong Chicken 2017-10-06, 10:10 Andong – Hahoe Village Przyjechaliśmy do Andong z dwóch względów: chcieliśmy zobaczyć wioskę wpisaną na listę UNESCO oraz aby móc zobaczyć Maskdance Festiwal. Rano wybraliśmy się do wioski. Niestety, jak rano zaczęło padać tak nie skończyło aż do naszego wyjazdu z wioski. Wioska Hahoe Village to pięknie zachowane tradycyjne zabudowania zamieszkiwane przez rodzinę Ryu od ponad 600 lat. To nie skansen, czy muzeum, lecz miejsce gdzie nadal mieszkają ludzie. Piękne stare dachy, niektóre pokryte słomą, ciekawe charakterystyczne drzwi z wielkimi kołatkami, dziedzińce. Całość bardzo malowniczo położona z widokiem na góry. Deszcz jednak skutecznie odstraszył i poza moknącymi turystami praktycznie nie było widać tutejszych mieszkańców – pochowali się w swoich domach. Ci, których było widać to biznesmeni przyjeżdżający tu chyba w interesach. Miejsce na pewno warte zobaczenia, lecz niekoniecznie w deszczu. Hahoe village Hahoe village Hahoe village 2017-10-06, 17:01 Andong Maskdance Festiwal Corocznie w Andong odbywa się festiwal – w tym roku po raz 46. Udaliśmy się do głównego centrum kulturalnego w Andong, aby móc podziwiać, co tu się dzieje. Część występów, to biletowane przedstawienia w budynkach, lecz najciekawsze rzeczy działy się na głównym dziedzińcu. Niestety, kolejny raz bariera językowa uniemożliwiła nam dowiedzenia się, o co dokładnie chodzi. Wyglądało to, jakby wiele różnych grup w kolorowych maskach i pięknych strojach z własną orkiestrą nadawało rytm do tańca i wchodziło zaprezentować się przed władzami miasta na głównym placu. Często stroje nawiązywały do warzyw i owoców. Generalnie dużo dźwięków, dużo muzyki, tańców, kolorów i masek. Coś w tym wszystkim nas najbardziej zaskoczyło to wiek artystów. Nie byli to młodzi ludzie jak to często bywa u nas. Tutaj średnia wieku, jak dla mnie to ok. 60-70 lat, a widząc ile wigoru mieli w sobie, jak pięknie tańczyli i skakali, cały czas doskonale bawiąc się, to duchem mieli mniej niż 20. Czyż to nie piękne, że osoby w sile wieku jednoczą się, spotykają i wspólnie przygotowują tak piękne, czasami, patrząc europejskim okiem, kiczowate przedstawienia? Zamiast siedzieć w domu przed telewizorem i narzekać, to chcą się pokazać społeczności. Piękna sprawa. Andong. Festiwal Maskdance Andong. Festiwal Maskdance – pan przebrany za cebulę koniecznie chciał mieć z nami zdjęcie. 2017-10-06, 18:22 Jedzenie – tasiemiec na patyku Już teraz wiemy, że temat jedzenie będzie powracał w tej relacji jeszcze wielokrotnie. Dzisiaj próbowaliśmy wielki koreański przysmak, którym miejscowi zajadają się na maxa – tasiemiec na patyku. To coś, co na szczęście, tylko wyglądem przypomina tasiemca nabitego na patyk. To ciasto naleśnikowe o smaku ryby gotowane w bulionie. Jedliśmy to raz i na razie nie powaliło nas na kolana. Nie jest to według dla nas niedobre danie, lecz raczej nie w naszym guście. Za to wielkie krewetki w tempurze, na świeżo usmażone, były rewelacyjne. Ach te owoce morza. Na tutejsze coś, co wygląda jak nasza kiszka (kaszanka), na razie nie zdecydowaliśmy się – przyjdzie jeszcze czas. “Tasiemiec” koreański:) 2017-10-06, 00:12 Wyposażenie hoteliku Jesteśmy w Korei zaledwie dwa dni, lecz co chwilę jesteśmy zaskakiwani. Szlafroczek w pokoju hotelowym? Proszę bardzo, lecz czy ten na pewno jest męski? A może ten drugi białego koloru? Nie wiem, którego użyć. Zbaraniałem i na wszelki wypadek nie użyłem żadnego. Tylko, po co szlafrok skoro nie ma tu basenu? Dobra idę spać. Dobranoc. Sam nie wiem czy dobrze w nim wyglądam:) 2017-10-07, 09:10 Andong – jedzenie: bibimbap Nawet nie wiecie, jaka przyjemność spotkała nas przy śniadaniu. Wchodzimy do knajpki na dworcu autobusowym, a w nim jest MENU z OBRAZKAMI i dodatkowo z napisami w języku ANGIELSKIM. Normalnie pełnia szczęścia. Wiem wiem bez sensu, że się ekscytujemy takimi pierdołami, bo przecież „wszędzie” tak jest. No właśnie nie wszędzie – a w Korei na razie to wyjątek. Ach, jakie to było miłe móc wybrać do jedzenia coś, co wiesz, czym będzie. Doświadczyliście kiedyś czegoś takiego? Bibimbap to zestaw składający się z miseczki ryżu, jajko sadzone i pocięte warzywa + wodorosty. Pychotka!!! Koreańskie jedzenie – bibimbap. 2017-10-07, 15:37 Gyeongju – włóczęga po mieście Zmieniliśmy lokalizację. Przyjechaliśmy do Gyeongju. Autobusy kursują tu bardzo punktualnie i są mega wygodne. W dzisiejszym np. układ siedzeń był dosyć zaskakujący: na przodzie autobusu w rzędach były tylko po 3 wygodne, rozkładane fotele, a w drugiej części było po 4 miejsca w rzędzie. Niezależnie gdzie się siedziało miało się mnóstwo miejsca na nogi. Okazało się, że dzisiaj w Korei jest jakieś święto – niestety nie udało nam się dowiedzieć, jakie – ale wszędzie w mieście są mega korki i mnóstwo tłumów – całe rodziny wybrały się na spacery. Poszliśmy przejść się po mieście. Chcieliśmy zobaczyć grobowce poprzednich władców – wielkie kopce porośnięte trawą wyglądały jak Czekoladowe Wzgórza na Filipinach. Gyeongju – grobowce w kształcie kopców. Bardzo popularnym pośród młodzieży, choć i starsi też się trafiali, zwyczajem jest wypożyczanie tradycyjnych strojów i spacerowanie po największych atrakcjach miasta, aby robić sobie selfie:). Takich ilości osób, które robią sobie selfie z ręki lub ustawiając na statywie komórkę, to nie widzieliśmy jeszcze nigdzie. Jednak największym hitem było robienie sobie zdjęć na tle rabatek, na których rosły popularne kwiatki: astry, margaretki i inne. Czasami nawet jak rośliny nie miały kwiatków i były zielone to też stanowiły tło do zdjęć. Wyglądało to mniej więcej jak tabuny ludzi oglądające krokusy w Dolinie Chochołowskiej:). Gyeongju – tradycyjne stroje Gyeongju – popularne zdjęcie an tle kwiatków. 2017-10-07, 19:37 Gyeongju – Wieczór w Donggung Palace Jak wiecie lubię wieczorną fotografię miasta, więc, wieczorem musieliśmy wybrać się do pałacu na wodzie. Tak na prawdę to tylko pozostałości fundamentów i kilka okazałych budynków pięknie podświetlonych po zachodzie słońca. Gyeongju – Donggung palace po zachodzie słońca. Jakież było nasze zdziwienie w momencie, gdy wychodziliśmy z tego terenu bo do kasy była mega długa kolejka chętnych do zrobienia sobie selfie na tle rozświetlonej budowli. Nie ważne, że już jest po pięknym świetle, ważne że będzie piękne selfie. Gyeongju – Donggung palace – kolejka do kas. 2017-10-08, 11:23 Bulguksa Temple Przepiękny kompleks kilku świątyń z rewelacyjnymi zdobieniami z drewna. Zwłaszcza dachy, zarówno od zewnątrz jak i od wewnątrz całe pokryte są niesamowitymi elementami. Wszystko ładnie pomalowane na wiele kolorów. Bulguksa to kolejny obiekt, który znajdziemy na liście UNESCO i dla niego również warto tu przyjechać. Jest tu kilka dziedzińców, mniejszych i większych świątyń oraz liczne korytarze, których sufity przyozdobione są lampionami z życzeniami. Jeżeli ktoś wybiera się do Korei to koniecznie powinien pamiętać o tym miejscu. Bardzo nam się tu podobało. Jedyny minus to ilości koreańskich turystów, a każdy z nich ma selfie sticka i robi, co kilka kroków sobie zdjęcie. Takiej ilości osób, które uwieczniają siebie na tle “czegoś” jeszcze nigdzie nie widzieliśmy. Bulguksa Temple – jedna ze świątyń wpisanych na listę UNESCO. Piękne lampiony prawda? 2017-10-08, 15:12 Seokguram Grotto Pojechaliśmy zobaczyć grotę, w której znajduje się jedna z najpiękniejszych rzeźb Buddy w Korei, a podobno i wielu uważa, że na świecie. Wykonana jest z kamienia. Grota położona jest na skraju zbocza i obecnie, aby zabezpieczyć przed warunkami meteo została obudowana dachem i malutką świątynią. Niestety nie ma tu czasu, aby ją dokładnie pooglądać, gdyż ciąg ludzi ustawia się w kolejkę i w środku jest się tylko chwilę. Statua rzeczywiście jest piękna i robi wrażenie, lecz nie wiem czy drugi raz przyjechałbym tu tylko po to. Zbyt mało czasu jest na oglądanie. Kolejka do wejścia do Seokguram Grotto Seokguram Grotto zawiera kamienny posąg Buddy – jednej z najładniejszych na świecie. Droga powrotna była istną męką. Nie wiem czy to ze względu na niedziele, czy może święto jeszcze obowiązuje, lecz drogi do głównych atrakcji są mocno zakorkowane, gdyż masa ludzi chce je odwiedzić Trasa do Bulguksa Temple zajęła nam ok 30 min, a z powrotem po 1, 5 godzinie jazdy wysiedliśmy z autobusu i kontynuowaliśmy drogę pieszo. Masakra. 2017-10-08, 16:46 Jedzeniowe faux pas Wracając ze zwiedzania świątyń byliśmy mega głodni, więc udaliśmy się do pobliskiej knajpki. Od wejścia sympatycznie wyglądający pan mówi głośno Hello czym nas bardzo zaskoczył. Chwilę później okazało się, że można było z nim zamienić kilka zdań po angielsku. Jak miło. Zamówiliśmy pyszne dumplings (pierożki z nadzieniem: wieprzowina, warzywa i makaron) oraz Spicy Wheat Noodle (makaron z połową jajka, pikantną pastą, sezamem, paseczkami ogórka, kawałkiem wieprzowiny i trochę wywaru). Mój makaron okazał się ZIMNY. Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby przy zamówieniu go zapytać się czy ten mój makaron jest podawany na ciepło. Próbuję jeść, ale mi nie wchodzi. Chwilę pomyślałem, że skoro Pan był tak miły i mówił po angielsku to udam się do niego zapytać czy mi nie podgrzeje. Idę do kuchni i pytam, czy nie można by, choć trochę tego podgrzać, bo strasznie to zimne. Pan z wielkim uśmiechem na ustach i miną olbrzymiego zdziwienia mówi, że to jest takie danie i tego nie podgrzewa się. Tak musi zostać. Zrezygnowany wracam do stolika i zabieram się za moje danie. Sympatyczna Koreanka, która pracowała w kuchni, po dłuższej chwili przynosi mi gorący bulion w kubeczku do popicia makaronu, a Pan flaszkę Pepsi w gratisie. Ale mi się głupio zrobiło: nie dość, że się nie znam, to jeszcze robię oborę. Właściciel pewnie pomyślał, że mi nie smakuje i w ramach przeprosin przyniósł mi napój. Koreańskie jedzenie – spicy wheat noodle 2017-10-09, 10:00 W drodze z Gyeongy do Busan Koreańczycy czasami bardzo sobie ułatwiają pracę. Poniższe zdjęcie pokazuje, jak (w zautomatyzowany sposób) kontroluje się tu pasażerów i ich bilety. Każdy przed wejściem do autobusu musi zeskanować swój bilet, dzięki czemu jego miejsce zapali się na wyświetlaczu na pomarańczowo. Wcześniej to miejsce było zapalone na niebiesko, co oznaczało sprzedane, lecz osoba jeszcze nie pojawiła się w autobusie. Gdy ilość sprzedanych biletów równa się ilości zajętych miejsc kontroler dworca autobusowego jeszcze raz wszystko sprawdza i kierowca z dokładnością, co do minuty odjeżdża. Prawda, że ciekawe rozwiązanie? Koreański autobus – ułatwienie dla kontrolera. 2017-10-09, 14:42 Busan – jedzenie Trafiliśmy do jedzeniowego nieba. To, co dzisiaj zobaczyliśmy na ulicach Busan to po prostu rewelacja. Tylu różnych dziwnych dań z owoców morza jeszcze nigdzie nie widzieliśmy. Cześć z nich nie wyglądało na jedzenie, część widziałem kiedyś na biologii jak omawialiśmy różne ślimaki, skorupiaki i generalnie to, co żyje w morzach. Nawet nie wiedziałem, że takie rzeczy tutaj się je. Żywe ośmiornice, langusty, kraby, kałamarnice, homary, niezliczone gatunki ryb i coś, co wyglądało ni to na rybę ni na węża. Strach było spróbować, bo w większości podaje się je surowe lub żywe. Kiedyś widziałem program o jedzeniu żywych ośmiornic i raczej nikt mnie do tego nie namówi. Do tego mnóstwo standardowych innych koreańskich dań. Warzywne sushi, krewetki w tempurze, macki ośmiornicy w tempurze, papryka zielona lub słodki ziemniak też w tempurze i generalnie praktycznie wszystko tu można obtoczyć w tempurze i wrzucić do gorącego oleju. Od koloru do wyboru – Pyszności!!! Nawet nie wspomnę ile zjedliśmy pysznych słodziutkich tutejszych pączków i zapiliśmy słodkim napojem z ryżu. Ach…. Także rodzinka jak czytacie: z głodu tu nie umieramy, a brzuchy są cały czas pełne. Niestety oczy by więcej jadły, ale żołądki mają swoją pojemność:) Busan. Wszystko w tempurze – mięso, warzywa, na słodko, na słono – co kto lubi. Nie mam bladego pojęcia co to jest i jak to się je – ale na pewno jest to koreańskie jedzenie. Ktoś reflektuje żywą ośmiornicę? Trzeba się szybko decydować bo albo ucieknie albo ktoś ją kupi. 2017-10-09, 22:42 Busan – idzie noc … Uwaga przepis na… Jak wkurzyć swoją ukochaną żonę? Przepis jest prosty: zapakuj, statyw, aparat, obiektywy, filtry, kilka baterii i mnóstwo kart pamięci. Wybierz miejsce z doskonałym krajobrazem na zdjęcia i udaj się na romantyczny spacer uprzedzając, że wieczorem będziesz chciał zrobić kilka zdjęć. Teraz odczekaj (rób zdjęcia) przez ok trzy godziny pozostawiając małżonkę na kamienistej plaży z książką. W międzyczasie dojdzie cię wrzask z oddali, że tu są wielkie karaluchy i kończymy zdjęcia. Jedno muszę oddać mojej Adze – cała kamienista plaża faktycznie ruszała się bo było tu mnóstwo krabów, ale po ciemku nie widać, co to biega po kamieniach i straszy czytelników książek. Rozwiązanie: przenosimy się kawałek dalej na nadbrzeże i wieczór i małżeństwo uratowane. Ostatni składnik: moja Aga ma świętą cierpliwość do moich zdjęć i byłbym niesprawiedliwy gdybym jej zapomniał serdecznie podziękować za anielską cierpliwość. Efekt można zobaczyć poniżej. Busan – nocna fotografia, czyli to co lubię. PS. Jutro lecimy na wyspę Jeju:) oby pogoda dopisała. 2017-10-10, 5:30 wschód słońca w Busan Pomimo olbrzymich trudności ze wstaniem udałem się na wschód słońca w Busan. No, co mam napisać – nie były to wymarzone warunki, ale chociaż ładne pastelowe kolorki pojawiły się na niebie. Za to w wodzie wiele starszych osób, które w pierwszych promieniach słońca chciały trochę popływać – wyglądali jak zawodowa drużyna pływacka. Tak na oko zrobili 2 km. Busan – wschód słońca. 2017-10-10, 12:00 lot na wyspę Jeju Jeżeli poszuka się informacji o miejscach, które warto zobaczyć w Korei Południowej to każde zestawienie będzie zawierało wyspę Jeju. Postanowiliśmy sprawdzić czy faktycznie jest tu tak cudownie. Wstaliśmy rano, zjedliśmy proste śniadanie w hostelu. Koreański standard śniadania w hostelu to grzanki, masło, dżem, masło orzechowe, czasami jajko na twardo, woda, kawa, herbata. Do tego często, choć nie zawsze, podawane dodatki: kimchi, marynowana rzodkiew, jakies wodorosty.. Niby niewiele, a jednak zawsze coś tam po przebudzeniu jest. Zdecydowanie jednak wolimy udać się do pobliskiej knajpki (zawsze wszędzie będzie jakaś knajpka) i na śniadanie wciągnąć koreańskie rolki, czyli sushi tylko z warzywami – pychota oraz jakąś wersje zupy z makaronem. Metro w Busan jest po prostu rewelacyjne – przejechaliśmy dwadzieścia kilka stacji w niewiele ponad godzinę, później przesiadka do kolejki LRT i po ok 90 min. jesteśmy na lotnisku. Nie wiem, dlaczego i czy faktycznie jest taki popyt, ale lotów na wyspę Jeju jest kilkanaście dziennie – dosłownie, co 45-60 min coś leci w stronę wyspy – różni przewoźnicy z różnymi, zazwyczaj niskimi cenami. Kapitalne metro w Busan – punktualne, częste i bardzo ułatwiające życie w przemieszczaniu się. Lot na wyspę Jeju. 2017-10-10, 13:00 Wyspa Jeju – Seogwipo Cała wyspa Jeju jest wpisana na listę UNESCO. Jest tu podobno wiele do zobaczenia. My mamy w planach dobrze zjeść, zobaczyć piękną przyrodę, wejść na najwyższy szczyt Korei, może zanurkować i generalnie powłóczyć się po okolicy. Na początek wylądowaliśmy w mieście Seogwipo, które stanowi doskonała bazę wypadową na południową część wyspy. Poszliśmy na krótki spacer zobaczyć wodospady Cheoniyeon Falls. Obecnie jest dosyć niski stan wody, więc nie ukazały nam się w pełnej krasie – atrakcja na 5 min. Jednak na ścieżce w parku, którym idzie się do wodospadów widzieliśmy dziwną rzecz: drzewa podłączone pod kroplówkai. Spotkaliście się z czymś takim? Według opisu na opakowaniu to niby 5% glukoza jednak zawartość była koloru brązowego, zatem raczej to glukoza nie była. Nie mamy pojęcia, o co chodzi. Widzieliście kiedyś drzewo podpięte do kroplówki? Wybraliśmy się na miasto, aby znaleźć coś do jedzenia. Generalnie są tu dwa miejsca związane z jedzeniem: droższe knajpki Arang Joeul Food Street oraz otwarty Seogwipo Olle Market, gdzie serwują uliczne jedzenie. Mnóstwo stoisk z warzywami, owocami – królują tu cholernie drogie mandarynki – od 10. 000 – 35. 000 WON. Oprócz tego znajdziemy wiele stoisk z przygotowywanym jedzonkiem: ryby, owoce morza, warzywa, nasze ulubione rolki, hot-dogi itd… Cały czas coś się nie mogę przekonać do koreańskich hot-dogów – parówka w cieście na słodko, czasami z wetkniętymi frytkami. Może dzisiaj spróbujemy. Przygotowanie naszych ulubionych rolek – mniam. 2017-10-11, 06:00 W stronę najwyższego wulkanu Korei Halla-San Wczesna pobudka, zupka chińska na śniadanie, bo wszystko jeszcze zamknięte, ogarnięcie tematu dojazdu autobusem 281 i jesteśmy na miejscu. Wybraliśmy szlak Seongpanak – 4, 5 godziny w jedną stronę, 9, 6 km oraz ponad 1200 metrów podejścia – na samą myśl można się zmęczyć. Cały szlak jest doskonale przygotowany – wytyczona ścieżka często po drewnianych platformach lub schodach, a podczas drogi było widać, że naprawiają i uzupełniają braki w ścieżce. Pogodę trafiliśmy idealną – nie za gorąco, nie za zimno. Mieliśmy trochę pietra, bo w ostatnich schronisku na 1500 m trzeba było stawić się przed 12:30. Jeżeli ktoś przyjdzie później to nie może kontynuować drogi na szczyt, ponieważ po zachodzie słońca nie wolno przebywać w parku. Samo podejście nie było trudne – początek prawie po płaskim, później trochę pod górę. Nic wymagającego. Dookoła nas mnóstwo Koreańczyków: wycieczki szkolne, młodzież oraz bardzo dużo doskonale przygotowanych sprzętowo i kondycyjnie osób 60+. Aż serce się radowało widząc starsze osoby z uśmiechem na ustach idące w stronę szczytu. Szlak nie jest specjalnie widokowy – jedynie jego ostatnia część daje możliwość zobaczenia otaczającego nas krajobrazu aż po morze. Głównie to wędrówka po lesie. Co jakiś czas tablice informacyjne gdzie jesteśmy oraz ile nam jeszcze brakuje oraz słupki z podaną wysokością. Na szczycie zameldowaliśmy się po 3 godz. 10 min. Widok rozpościerał się na kalderę zawierającą jeziorko oraz główny najwyższy wierzchołek, na który nie można wejść, gdyż to teren zamkniętego rezerwatu przyrody. Zejście dało nam trochę popalić – dłużyło się w nieskończoność i nie mogliśmy doczekać się ostatnich metrów. Całość zajęła nam ok 7 godzin z przerwą na jedzenie oraz długim pobytem na szczycie. Szybkie jedzonko podczas trekkingu na wulkan Halla-san Często szlak na Halla-san prowadzi drewnianymi pomostami. Wulkanu Halla-san zdobyty:) 2017-10-12, 12:30 Nurkowanie na wyspie Jeju Odkąd skończyłem kurs nurkowania to podczas każdego wyjazdu kombinuję jakby tu dać nura. Nie mogło być inaczej w Korei. Doczytałem, że na wyspie Jeju jest najlepsze miejsce do nurkowania w Korei Południowej. Dzisiaj rano udałem się w sympatycznej grupie na nurkowanie. Niestety pogoda nam tak średnio sprzyjała, gdyż niebo było w pełni zasłonięte chmurami i padał lekki deszcz. Woda miała 23 stopnie i widoczność na około 5-8 metrów. Niestety było dosyć ciemno, a morze tutaj nie ma koloru tropikalnej wody rodem z Filipin czy Tajlandii. Za to pod wodą jest całkiem sporo ładnych miękkich korali i trochę ławic ryb. Korale mają różne kolory z przewagą żółtych, różowych i fioletowych. Głównie z tych korali słyną koreańskie miejsca nurkowe. Wygląda to całkiem ciekawie – jedynie mogę narzekać na brak światła:(. Ach chciałoby się to zobaczyć w pełnym słońcu – pewnie byłaby klasa. Nurkowanie na wyspie Jeju. 2017-10-12, 22:00 Korea Południowa i kosmetyki Korea słynie z koncernów kosmetycznych, których główne produkty to specyfiki do twarzy. Dzisiaj Aga namówiła mnie na wizytę w sklepie z kosmetykami. Wieczorem rozpoczęła się faza testów. Mam nadzieję, że rezultaty będą tylko pozytywne;) W ciągu dnia odkrywamy krajobrazy Korei, a wieczorem testujemy tutejsze specyfiki:) 2017-10-13, 11:00 Seongsan – nasze nowe miejsce Przenieśliśmy się do małej miejscowości Seongsan, aby móc zobaczyć pięknie wyglądający na zdjęciach wulkan Seongsan Ilchul-bong oraz udać się na pobliską małą wyspę Udo. Aga ma dzisiaj olbrzymie zakwasy i chodzi niczym staruszka po targu tylko brakuje jej laski. Wejście i zejście z Halla-san dało się jej we znaki. Dlatego dzisiejsze zwiedzanie jest bardzo powolne:). Seongsan. 2017-10-13, 13:30 Manjanggul – jaskinia lawowa Znacie moje zamiłowanie do jaskiń, dlatego jak przeczytałem, że na wyspie Jeju znajduje się jedna z największych jaskiń „lava-tube” (jak to przetłumaczyć na polski? Ktoś wie) na świecie to musieliśmy ją odwiedzić. Całość systemu ma 7, 8 km długości, lecz niestety do zwiedzania dla turystów udostępniono zaledwie 1 km, ale i tak korytarze tej jaskini robią wrażenie. Całość jest oświetlona, a dookoła kręci się mnóstwo turystów. Nie wiem czy jej „naj” czy to, że jest wpisana na listę UNESCO bardziej przyciąga tu ludzi. W środku było dosyć chłodno i po ostatnich deszczach mocno kapało z sufitu. Jaskinia wygląda zupełnie inaczej od tych znanych nam z morawskiego czy słoweńskiego krasu – piękne obszerne i regularne korytarze. Niesamowite miejsce. Manjang-gul Cave – jedna z największych jaskiń lawowych. Jaskinia znajduje się 2, 5 km od głównej drogi. Niby jeździ tu autobus, lecz bardzo rzadko. Czekaliśmy na niego, lecz po ponad 20 min postanowiliśmy się przejść. Po drodze wyprzedził nas samochód i zatrzymał się dużo przed nami. Facet wyciągnął coś z tylnich siedzeń i przerzucił do bagażnika i nadal stał. Pomyśleliśmy sobie, że jacyś dziwni. Mijając ich sympatycznie uśmiechająca pani łamanym angielskim pyta się gdzie idziemy i czy nie chcemy, aby nas podwieźli. Strasznie miło z ich strony – sami z siebie zatrzymali się i czekali na nas, aby nas podwieźć:) Prawda, że miło. 2017-10-13, 18:00 Seongsan Ilchul-bong (Seongsan sunrise peak) Wdrapałem się na szczyt wulkanu Seongsan Ilchul-bong, aby zobaczyć widok. Miejsce to podobno słynie z tego, że wielu turystów wchodzi tu o wschodzie słońca, aby mieć piękny widok. Zupełnie tego nie rozumiem, bo słońce wschodzi z morza a najciekawszy widok jest z wulkanem w tle. Niby tylko 182 metry wysokości, a widok z kaldery wulkanu na miasteczko jest niesamowity. Wspiąłem się wieczorem, aby móc uwiecznić zachód słońca i miasto nocą. Wiało i było zimno, lecz twardo stałem na szczycie i czekałem, a kolejne kadry zapełniały kartę pamięci. Dookoła kręciło się trochę ludzi, lecz czym było ciemniej i później tym na szczycie pozostawało coraz mniej ludzi. Byłem ostatni, który schodził w ciemnościach do miasteczka. Seongsan Ilchul Bong (Seongsan Sunrise Peak) – 182 m. n. p. m. 2017-10-14, 10:00 Wyspa Udo Pogoda nas dzisiaj nie rozpieszczała. Od rana pełne zachmurzenie i duży wiatr, lecz nie zniechęciło nas to do wybrania się na okoliczną małą wyspę Udo. Najpierw duże śniadania w knajpce, gdzie sympatyczne panie po angielsku potrafiły powiedzieć tylko OK, ale po dłuższej chwili zamówiliśmy pyszne dania: zupa z makaronem i anchois oraz zupka z kiełkami na ostro. Pychotka. Prom na wyspę Udo płynie zaledwie 15 min i nie ma klasycznych miejsc siedzących. Jest specjalne pomieszczenie, gdzie wszyscy muszą zdjąć buty i siedzą w skarpetkach na podłodze. Prom na wyspę Udo. Wszyscy siedzą w skarpetkach na podłodze w głównym pomieszczeniu. Po wyjściu z promu nie udało nam się znaleźć informacji turystycznej, więc ciężko było się zorientować, co dalej począć. Wiedzieliśmy, że nie chcemy chodzić, bo odległości są troszkę za duże, a turystycznego autobusu, o którym czytaliśmy nie było nigdzie widać. Udaliśmy się jak wszyscy koreańscy turyści do wypożyczalni skuterów, elektrycznych motorków i rowerów. Oglądaliście kiedyś dokładnie Międzynarodowe Prawo Jazdy wydawane w Polsce? Nigdzie nie ma tam napisu w języku angielskim „International Driving Licence”, przez co Koreańczycy, którzy słabo (prawie wcale) władają językiem angielskim nie mogli rozszyfrować, co ja im pokazuję. Czy faktycznie tak trudno umieścić te trzy słowa, które ułatwiłyby życie zagranicą? Po długich oględzinach mojego międzynarodowego prawa jazdy, które przeszło przez przynajmniej kilka rąk, udało się przekonać obsługę, żeby wydali mi pojazd. Wyspa Udo. Elektryczny tricykl osiągał maksymalną prędkość 30 km/h. Wynajęliśmy na 3 godziny elektryczny tricykl i objechaliśmy wyspę dookoła. Ładne widoki na plażę i skaliste wybrzeże oraz teren wyspy. W niektórych miejscach okazałe pensjonaty na wynajem. Wszędzie całkiem sporo podobnych do naszego tricykli – strach pomyśleć ilu turystów przybywa na wyspę Udo w szczycie sezonu. Próbowaliśmy tutejszego specjału, czyli lodów z orzeszków ziemnych – chyba trzeba ich zaprosić do Polski, aby spróbowali jak mogą smakować pyszne lody rzemieślnicze, bo tutejsze były delikatnie mówiąc słabe. Nawet nie wspomnę, że dwie gałki kosztowały ok. 20 zł. Pod koniec złapał nas deszcz i musieliśmy szybko uciekać. Jedna z plaż na wyspie Udo. 2017-10-14, 18:00 Jedzenie z grila W Korei Południowej bardzo popularnym sposobem serwowania dań z wieprzowiny są grille. Knajpka posiada stoliki po środku, których jest wielka blacha lub grill na gaz. Na środku lądują kawałki mięsa, warzywa, grzyby i rozpoczyna się proces smażenia. Dookoła grilla ustawione są miseczki z dodatkami. Na końcu mięso się tnie nożyczkami i gotowe. Wszystko jest smaczne i sposób podania bardzo nam się spodobał, lecz jest jedno małe, ale – oboje nie lubimy tłustego mięsa a serwowane tu kawałki bekonu oraz plastry wieprzowe były z dużą ilością słoniny. Pewnie koneserzy oburzyliby się, że nie zdołaliśmy zjeść wszystkich tłustych kawałków. 2017-10-15, 6:00 W drodze na lotnisko Jeju Pobudka o 5:30. Dopakowanie plecaka ubranie kurtek, rozłożenie parasola i w drogę na przystanek autobusowy w totalnej ulewie i mocnym wietrze. Koreańskie przystanki nie są najszczęśliwiej zaprojektowane, gdyż z każdej strony mają “dziury”, przez które zacina deszczem. Trochę zdziwieni wsiedliśmy do spóźnionego o 5 minut autobusu. Jak do tej pory według przyjazdu autobusu można było nastawiać zegarek – nigdy wcześniej się nie spóźnił ani nie odjechał wcześniej niż to wynikało z rozkładu jazdy. Kierowca autobusu 110 na lotnisko w Jeju. Troche ponad 50 minut lotu i jesteśmy w słonecznej stolicy Korei Południowej – Seul. 2017-10-15, 12:00 Seul Pierwsze kroki skierowaliśmy do informacji turystycznej aby wziąć mapkę metra oraz dowiedzieć się jak dojechać do naszego guesthousu. Mapa metra to istna pajęczyna – tylu stacji i linii to jeszcze nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Wszystko doskonale zaznaczone, opisane, a stacje prowadzą turystę za rączkę. Kupno biletu to także banał – podajemy do której stacji chcemy dojechać, maszyna wskazuje koszt, wrzucamy monety i dostajemy bilet. Pojedynczy przejazd jest drukowany na specjalnych zwrotnych kartach, które później zwracamy w maszynie i otrzymujemy kaucję. 2017-10-15, 15:00 Seul – włóczenie się po dzielnicy Dongdaemun Wielkie wieżowce centrów handlowych, hoteli. Ulice po min. 4-5 pasów w jedną stronę. Na każdym przejściu oprócz świateł stoi “kierownik ruchu”, który dodatkowo pilnuje porządku. Wszędzie mnóstwo budek, knajpek, stoisk z jedzeniem. Dookoła mnóstwo kręcących się ludzi. Do tego piękna słoneczna pogoda. W środku miasta pozostałości starych murów i również stara brama Heunginjimun kontrastująca z nowoczesnym otoczeniem. Niedaleko jest “kosmicznie” wyglądający budynek Dongdaemun Desing Plaza zawierający w sobie liczne wystawy, muzea, artystyczne sklepy itd… Bryła budynku robi olbrzymie wrażenie – zwłaszcza po zachodzie słońca jak rozświetlą się jej ściany. Seul. Heunginjimun Gate Picture, picture, picture – no i jak tu człowiek miał się nie zgodzić:) Seul. Dongdaemun Design Plaza. 2017-10-16, 11:00 Pałac Gyeongbokgung Palace, Seul Lecąc do Korei Południowej wiedzieliśmy, że będziemy chcieli zobaczyć tutejsze pałace. Dzisiejszą przygodę rozpoczęliśmy od Gyeongbokgung Palace. Duży teren wiele różnych zbudowań, a każda z nich służyła do czegoś innego: miejsce do medytacji, miejsce do relaksu, miejsce do spania, miejsce do spotkania z żoną, miejsce do… wiele tego. Dziwne i zarazem smutne jest to, że królowa nie mogła opuszczać murów swojego pałacu, więc aby mogła podziwiać piękno przyrody wybudowali jej specjalny ogród, który mogła codziennie oglądać przez swoje okno. Lekko nie miała. Pałac to także wiele detali, na które warto zwrócić uwagę i gdyby nie wycieczka z darmowym przewodnikiem to pewnie wiele historii ważnych informacji byśmy się nie dowiedzieli. Polecamy zawsze sprawdzić, w jakich godzinach są przewodnicy, którzy oprowadzają (wycieczka trwa ok godziny). Gyeongbokgung Palace. 2017-10-16, 13:31 Bukchon Hanok Village, Seul Miało być super – dzielnica, gdzie są piękne stare domy pokazujące, jak kiedyś żyli Koreańczycy. Dokładnie z takim nastawieniem szliśmy do tej dzielnicy Seulu. Na miejscu okazało się, że tradycyjne domy są wciśnięte pomiędzy nowymi budynkami, knajpkami, kawiarniami, mini galeriami i sklepami z rękodziełem. Klimat ciekawy i przyjemny jednak zupełnie nie tego się spodziewaliśmy. Dookoła biega mnóstwo młodzieży i dorosłych poprzebierani w tradycyjne stroje. Każdy robi setki jak nie tysiące zdjęć – najczęściej komórką:). Taki podobno panuje tu obecnie trend – zrobić sobie zdjęcie w stroju i na fejsa. Przebieranie się w tradycyjne stroje Hanbok to rodzaj tutejszej mody:) 2017-10-17, 10:31 Namsangol Hanok Village, Seul Wspaniałe miejsce – coś takiego chcieliśmy zobaczyć. Piękny teren, dużo oryginalnych zabudowań z otwartymi drzwiami i oknami, aby móc sobie wszystko w środku dokładnie obejrzeć. To taki koreański skansen, który pokazuje jak kiedyś żyli tu ludzie, jak mieli wyposażone swoje domy, jakie posiadali meble i przedmioty codziennego użytku. Super sprawa – a do tego niewielu ludzi. Polecamy każdemu, kto wybierze się do Seulu. Namsangol Hanok Village – chyba najfajniejsza tradycyjna wioska w której byliśmy. 2017-10-17, 12:20 Namdaemun Market Olbrzymie rozczarowanie. Miał być tradycyjny market, gdzie można zobaczyć jak jeszcze kiedyś ludzie tu sprzedawali i kupowali dobra. Do tego miały być ciekawe przedmioty do kupienia, coś na pamiątkę. Na miejscu okazało się to wielkim targowiskiem z “byle czym”. Od majtek, przez skarpetki, po jedzenie. Nic ciekawego – szkoda czasu. Namdaemun market – zupełnie nie poczuliśmy tu klimatu, ani nic nie kupiliśmy. 2017-10-17, 13:00 Pałac Deoksugung Palace, Seul Kolejny z najważniejszych pałaców w Seulu. Tym razem trochę mniejszy, mniej oblegany, lecz równie ciekawy. Do głównego budynku można swobodnie wejść do środka, aby zobaczyć wspaniałe płaskorzeźby smoków umieszczone na suficie. Smoki symbolizują króla. Tym razem grupa z przewodnikiem w języku angielskim liczyła zaledwie 4 osoby – zatem bardzo kameralnie. Deoksugung Palace 2017-10-17, 20:00 Banpo Bridge Już trochę zmęczeni po całym dniu chodzenia po Seulu udaliśmy się w okolice Banpo Bridge, który słynie z tego, że wieczorem po zachodzie słońca odbywa się tu wodny, świetlny i muzyczny pokaz. Z mostu kilkadziesiąt podświetlanych na różne kolory strumieni wody tańczy w rytm muzyki. Tańczą to może zbyt duże słowo, lecz całość 20 minutowego spektaklu wygląda całkiem przyjemnie. Warto było się tu pojawić późnym wieczorem. Banpodaegyo Moonlight Rainbow Fountain – pokaz kolorowej fontanny. 2017-10-17, 00:20 Z życia blogera… Nie jest łatwo. Człowiek po kilkunastu godzinach na nogach wraca do pokoju, zrzuca plecak na podłogę, włącza komputer i zgrywa zdjęcia. Później wybór tych, które wrzuci na bloga, a które na FB. Następnie trzeba napisać krótką notatkę na bloga, odpowiedzieć na komentarze na FB itd…, czyli zwykły dzień pracy. Do tego mój stary i wysłużony netbook doprowadza mnie do szewskiej pasji, gdyż na nim wszystko trwa w nieskończoność. Jeszcze chwilę i wyleci za okno. Masakra. Za chwilę dopiero będzie czas na prysznic i upragniony odpoczynek, a następnie sen – zbliża się 00:30. Życie blogera nie jest łatwe:). 2017-10-18, 10:12 Seul – przeboje z powodzią w pokoju i śniadaniem Do tej pory mieliśmy wielkie szczęście do noclegów w Korei Południowej. Prawie wszystkie rezerwowaliśmy wcześniej przez booking i zawsze były to fajne pokoje, a w miejscach, w których podawali proste śniadania, były one smaczne. Niestety w Seulu mieliśmy trochę pecha. Zarezerwowaliśmy przez booking guesthouse w fajnej lokalizacji, za rozsądne pieniądze i w cenie było śniadanie. Po pierwszej nocy okazało się, że nasz pokój ma „pływającą podłogę”. Pływającą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie wiem, na czym to polega, ale woda z łazienki dostawała się pod podłogę naszego pokoju i jak chodziło się po panelach to wydostawała się szczelinami na wierzch. Gdy rano obudziliśmy się to 3/4 pokoju było zalane. Po zgłoszeniu tego obsłudze (to też wymaga komentarza, bo nie ma tu zwyczajnej obsługi. Jest koleś, który obsługuje guesthouse zdalnie – tzn. jak coś potrzeba to na recepcji jest telefon i trzeba do niego zadzwonić lub wysłać mu email, a on to teoretycznie załatwi lub przyjdzie). Zgłosiliśmy sprawę i po 15:00 opiekun guesthouse miał nam zmienić pokój i przenieść bagaż. Rano zjedliśmy śniadanie w hostelu (grzanki z dżemem, płatki z mlekiem i sok) i poszliśmy zwiedzać miasto. W międzyczasie dostałem email z nowym numerem pokoju i kodem do drzwi. Okazał się on suchy i bez przecieków. Niestety wczoraj i dzisiaj rano śniadania nie było. Pisałem w tej sprawie emaile, lecz bez odzewu. Spotkany dzisiaj rano w kuchni Lankijczyk mówił, że dzwonił do obsługi i mieli przygotować śniadanie, lecz czeka już ponad 30 min i nikogo nie ma. Zatem drugi dzień bez śniadania. Oczywiście bez żadnej wiadomości, informacji czy przeproszenia, że czegoś, co miało być nie będzie. Dzisiaj wieczorem (ok godz. 21:00) wracamy z miasta i w kuchni na stole jest już przygotowane śniadanie – wyłożone płatki, butelka z rozpoczętym mlekiem oraz sokiem i chleb tostowy w chlebaku. Niezła logika. Obsługa nie będzie musiała rano wstawać:). Dziwny jest ten świat. 2017-10-18, 23:14 Changgyeonggung Palace i Jongmyo Shrine, Seul Kolejny długi dzień. Na koniec zostawiliśmy sobie podobno najokazalszy, największy i najpiękniejszy z pałaców w całej Korei – Changgyeonggung Palace. Pomimo, że był podobny do innych (kilka różnych zabudowań z dziedzińcami) to na prawdę liczba zdobień, stopień ich zachowania zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Przepiękne miejsce, które udało nam się zwiedzić w prawie całkowitej ciszy i spokoju. Turystów było jak na lekarstwo. Changgyeonggung palace W międzyczasie wskoczyliśmy na małą przekąskę do lokalnej knajpki, których mnóstwo jest przy drodze. Pikantna zupka z kimchi, smażona ryba w chrupiącej panierce i obowiązkowe koreańskie rolki. O standardowych dodatkach, które zawsze pojawiają się na stole: kimchi, marynowana rzodkiew, jakiaś kiszona rzodkiewka z chili oraz bulion nie będę wspominał. Objedliśmy się tak, że ciężko było nam się ruszyć z miejsca. Uwielbiamy kuchnie koreańską – pyszne smaki, najczęściej ostro lub bardzo ostro, ale najważniejsze, że bardzo smacznie i tak swojsko. Jongmyo Shrine to najważniejsza świątynia związana z konfucjanizmem. Niestety wszystkie zabudowania są zamknięte z powodów religijnych, więc zwiedza się dziedzińce i budowle z zewnątrz. Zwiedzanie jest obowiązkowo z przewodnikiem, który bardzo ciekawie opowiada o historii tego miejsca, panujących tu ówcześnie zasadach i zwraca uwagę na ważne miejsca. Uważamy, że warto się tu wybrać. Wieczorem udało nam się wybrać na fotografowanie architektury miasta. Wysokie budynki, niezliczone ilości świateł, wszystko w ruchu – wiele się dzieje i nie jest łatwo zatrzymać to w kadrze. Dysk netbooka został już całkowicie zapełniony, więc nawet nie mam gdzie zrzucić zdjęć. Owoce tego wieczoru, już wkrótce po powrocie, Wam zaprezentuję. 2017-10-19, 21:23 Seoul Incheon Airport (ICN) Piszemy do Was z lotniska. Niestety to ostatni wpis z relacji pisanej na gorąco z koreańskiej ziemi. Nasz czas w Korei się skończył i musimy wracać. Wiele widzieliśmy, wielu rzeczy próbowaliśmy i na pewno na jeszcze wiele rzeczy nie starczyło czasu. Za niecałe dwie godzinki startujemy w kierunku Europy. Mamy nadzieję, że udało nam się pokazać Wam Koreę naszymi oczami i milo spędziliście z naszymi relacjami czas. 2017-10-20, 05:23 Lotnisko Amsterdam Schiphol Ponad dwa tygodnie temu właśnie tutaj zaczęła się nasza koreańska przygoda. Dzisiaj już wracamy do Polski, lecz już teraz snujemy plany na następną podróż. Amsterdam. Lotnisko Schiphol – po dwóch tygodniach w Korei Południowej. 2017-10-20, 21:14 Wrocław 1, 5 godziny dojazd metrem na lotnisko Seoul Incheon Airport (ICN). 11 godzin lotu do Amsterdamu. 4:45 czekanie na przesiadkę w porcie lotniczym Amsterdam-Schiphol. Niecałe 2 godziny lotu do Warszawy. Autobus i metro na dworzec autobusowy. 5, 5 godziny jazdy autobusem do Wrocławia. Przejazd ok 25 minut taksówką do mieszkania. Po około 27 godzinach podróży wróciliśmy do domu. Koniec naszej fizycznej podróży do Korei Południowej, a dopiero początek wirtualnego zwiedzania, przeglądania zdjęć, filmików, pisania artykułów i pokazywania Wam już w bardziej ułożony, strukturyzowany i przemyślany sposób tego niesamowitego kraju. Dziękujemy wszystkim, którzy z nami podróżowali, śledzili i dopingowali. Do następnego razu. Zapraszamy do zapoznania się z artykułem Korea Południowa – informacje praktyczne, gdzie znajdziecie wiele przydatnych informacji.

Świetny pomysł. To super. Ostatnio nie mogę rozstać się z moimi “brokatowymi sneakersami”. Z jakiego powodu? Otóż.. idealnie sprawdzają się w “bieganiu po Nowym Jorku za moim dzieckiem”:P Natan to żywe srebro! <3 Jest bardzo energiczny.. skacze.. biega.. wszędzie go pełno.. :) Zaczęłam od butów haha, bo to najważniejsza częsć mojego look’u:) Do nich dobrałam czarne skórzane spodnie, złotą bluzkę swojego projektu, ulubione okulary Brylove i “brokatową” torebkę. “Wszystko” błyszczy, mieni się i świeci:P Mój mały łobuz, który wzbudził bardzo duże zainteresowanie na NYFW, ubrany był na czarno. Jedynym elementem w kolorze były metaliczne niebieskie buty, do których doczepiłam skrzydełka i mój kochany “aniołek z różkami” mógł swobodnie “latać”:) P. S Tak, wiem – zaraz posypią się “hejty”, że nie ubieram dziecka kolorowo:P Oczywiście, że ubieram, ale również często zakładam mu ubrania czarne. Cóż.. uwielbiam ten kolor. Jest zawsze modny, stylowy, niebanalny w prostocie i cudownie praktyczny:) Lubię przełamywać schematy i stawiam na nowoczesne, miejskie podejście:) A Wy.. moje Drogie Mamy.. ubieracie swoje pociechy tylko w kolorowe rzeczy czy też czasami przemycacie kolor czarny? Recently I can not bear to part with my “brocade sneakers”. Why? Well.. they are ideal for “running around New York after my child”:P Natan is like quicksilver! <3 He is very energetic.. jumping.. running.. everywhere.. :) I started with shoes haha, because it’s the most important part of my look:) To them I added black leather pants, a gold shirt of my design, your favorite Brylove glasses and a “brocade” bag. “Everything ” sparkles, shimmers and shines:P My little troublemaker, which roused great interest at NYFW, was dressed in black. The only element of color were metallic blue shoes, onto which I tacked wings so that my beloved “little angel with horns” could easily “fly”:) P. S Yes, I know – I’ll get some ‘hate’ comments that I don’t dress my child colorfully:P Of course I do, but I also often dress him in black clothes. What can I say.. I love that color. It is always fashionable, stylish, remarkable in its simplicity and wonderfully practical:) I like to break habits and take on a modern, urban approach:) And you.. my lovelies.. do you dress your children only in colorful things or do you sometimes sneak in a little black colour? [sc:hype id=”6786656″] Blouse COLLECTION Adriana Kubieniec AD artist | Pants TOXIK3 | Shoes ALDO | Bag JIMMY CHOO | Sunglasses BRYLOVE | Lacquer ORLY Blouse DKNY | T-shirt DOLCE&GABBANA | Pants BURBERRY| Belt KAPPAHL | Shoes H&M + DIY T-shirt CALVIN KLEIN | Pants DOLCE&GABBANA | Belt GUCCI | Shoes ZARA.

Mistrz: D.

 

 

 

Nocna rodzinka
9.0 (80%) 159 votes
Nocna rodzinka

0コメント

  • 1000 / 1000